FERIE ZIMOWE W AMERSFOORT W HOLANDII U PAŃSTWA GRINGHUIS

Kliknij na datę każdego dnia, aby zobaczyć zdjęcia

21.02.2005

PONIEDZIAŁEK

AMERSFOORT (NOWA DZIELNICA)  Jestem w Holandii u znajomych, których córka była u nas w kościele na Rzgowskiej w Łodzi u I Komunii Św. Podróż miałem bardzo spokojną. Autokar był bardzo komfortowy (Volvo). W czasie tej podróży mogłem doświadczyć dużo serdeczności od przyjaciół. Otóż na dworzec odwieźli mnie Ewa i Mirek Ambrożek. Tata pożegnał się ze mną przed domem parafialnym, kiedy zobaczył, że i tak ktoś zamierza jechać na dworzec. Kiedy dojeżdżałem do Poznania zadzwoniłem do przyjaciół "Misiaków" czyli do Doroty, Michała i Marty Madalińskich, aby ich pozdrowić. Okazuje się, że potrafili zostawić wszystkie swoje zajęcia i przyjechać na dworzec, aby choć chwilkę się ze mną spotkać. To niesamowite. Nie mówiąc już o sympatycznych drobnych prezentach i słodyczach na drogę. Było mi niesamowicie miło. Kiedy byłem już w Utrechcie w Holandii z dworca odebrał mnie Andre Gringhuis - mąż Beaty, a tata Moniki i Julii. Rozmawialiśmy oczywiście po angielsku. Zwiedziłem dziś z Beatą, Moniką (10 lat) i Julią (4 lata) bardzo ładne nowe dzielnice miasteczka Amersfoort, w którym mieszkamy. To niesamowite jak można ciekawie, estetycznie i ekologicznie zaplanować oraz zrealizować projekt zabudowy. Przyjechałem tu w mało atrakcyjnej porze roku. Wiosną i latem jest tu dużo zieleni, ale i tak bardzo mi się podoba. <<<kliknij na datę, aby zobaczyć zdjęcia
22.02.2005

WTOREK

AMERSFOORT (STARÓWKA)  Dziś wstałem dość późno. Zrobiłem sobie śniadanie. Następnie wybrałem się na samotny spacer po okolicy. Było chłodno, ale mimo to zauważyłem, że prawie nikt tutaj nie używa czapki. Bardzo rzadko można było spotkać kogoś z nakryciem głowy. Wszędzie oczywiście widać pełno rowerzystów. To podstawowy środek komunikacji w tym kraju. Po południu pojechaliśmy z Beatą i Julią na starówkę. Piękne historyczne budynki. Bardzo szybko minął dzisiejszy dzień. Miałem dziś również okazję, aby porozmawiać z dwiema Polkami mieszkającymi tu w Holandii. Jedna młodsza Karolina - jest tu od trzech lat i druga pani Grażyna, która jest tu już kilkanaście lat. Wieczorem zjedliśmy pyszne chińskie jedzenie i pooglądaliśmy zdjęcia, które tu zrobiłem. Domownicy poszli już spać, a ja siedzę sobie teraz w pokoju i w ciszy stukam na swoim starym laptopie. Panie Jezu dziękuję Ci za ten czas ferii i odpoczynku. <<<kliknij na datę, aby zobaczyć zdjęcia
23.02.2005

ŚRODA

DEN HAAG (HAGA)  Andre miał dziś wolne i pojechaliśmy z całą rodziną do Hagi (Den Haag). Przy okazji byliśmy z Beatą w Polskiej Ambasadzie, aby przedłużyć jej polski paszport. Później zwiedzaliśmy miasto. Nie pamiętam wszystkich szczegółów. ale widziałem między innymi Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości i Międzynarodowy Trybunał Karny, Muzeum Madurodan czyli Holandia w miniaturce przedstawiona dzięki precyzyjnym makietom. Byłem też  nad brzegiem Morza Północnego, ale z powodu zimna zostaliśmy tam tylko przez chwilę. Byliśmy też przed urzędową rezydencją królowej Holandii. Po drodze widzieliśmy z samochodu charakterystyczne dla tego kraju wiatraki i szklarnie hodowlane z kwiatami. Podoba mi się to miasto. Kojarzy mi się z kulturą, urzędami i muzeami. <<<kliknij na datę, aby zobaczyć zdjęcia
24.02.2005

CZWARTEK

SPAKENBURG, AMSTERDAM  Rano pojechaliśmy z Beatą do małego rybackiego miasteczka Spakenburg. Są tu cztery protestanckie kościoły. Społeczność jest tu bardzo konserwatywna. W każdą niedzielę chodzą trzy razy do kościoła, na co dzień noszą stroje ludowe, wielu mieszkańców nie ma w domu TV, mają oczywiście też inne swoje lokalne zwyczaje... Andre powiedział, że osobiście nie chciałby mieszkać w takim miasteczku ponieważ środowisko jest bardzo zamknięte i każda osoba z zewnątrz traktowana jest na innych zasadach niż pozostali (jako "obcy"). Mężczyźni mają nawet swoje specjalne miejsce na rynku, aby się po nabożeństwie w kościele spotkać i poplotkować. Wszedłem do muzeum tej osady i chwilę porozmawiałem z paniami ubranymi w stroje regionalne. W drodze powrotnej do domu przejechaliśmy obok miejsca pracy Beaty czyli obok szpitala "Meander". Później z całą rodzinką pojechaliśmy do Amsterdamu. Najpierw na lotnisko popatrzeć na lądujące samoloty, a później do miasta. Zostawiliśmy samochód na parkingu i metrem pojechaliśmy do centrum. Było już ciemno i niewiele udało się sfotografować. Przeżyłem w tym mieście dwa razy szok. Było mi bardzo przykro kiedy byliśmy w kościele przerobionym na sklep handlowy. Kiedyś był tam dom modlitwy, później poczta, a teraz sklep. Pomyślałem sobie: czyżby to była przyszłość innych świątyń chrześcijańskich na świecie? Inne kościoły, które mijaliśmy też były zamienione na muzea. Nie wszystkie na szczęście zostały w taki sposób potraktowanie. Drugi szok jaki przeżyłem, to spacer z samym tylko Andre po Red Light District. Dzielnica domów publicznych. Szliśmy uliczkami, a w oświetlonych czerwonymi światłami oknach wystawowych stały prostytutki czekając na klientów. Może to wydać się śmieszne, ale szkoda mi było tych dziewczyn i modliłem się za nie. Marnują swoje życie dla pieniędzy. Niejedna pewnie zmuszona przez ludzi lub przez sytuacje do tej profesji. Uważam, że każda z nich powinna mieć męża i być kochającą matką. Było tam bardzo dużo ludzi, głównie mężczyzn biegających i przyglądających się dziewczynom. Mówili różnymi językami. Słyszałem też polski i rosyjski. W powietrzu unosił się zapach legalnego w Holandii narkotyku - haszyszu. Po takim krótkim spacerze czułem się wewnętrznie brudny. Wróciłem do czekających na nas w McDonald's dzieci i Beaty. Popatrzyłem w oczy małej uśmiechniętej Julii i odkryłem na nowo czystość duszy człowieka. Byłem więc dziś w dwóch światach: w konserwatywnym Spakenburg i liberalnym Amsterdamie. W żadnym z tych miast nie chciałbym mieszkać. Dziękuję Ci Panie za to nowe doświadczenie. Pomóż mi być wiernym Tobie Panie. <<<kliknij na datę, aby zobaczyć zdjęcia
25.02.2005

PIĄTEK

AMERSFOORT, UTRECHT  Właśnie zaczynam się pakować. W nocy wrócę do Polski. Mam chwilkę czasu zanim spakuję do plecaka mojego starego laptopa więc coś napiszę. Dziś rano porobiłem trochę zdjęć domu moich znajomych: Państwa Gringhuis, z których dobroci i gościnności korzystam. Są dla mnie bardzo dobrzy. Dziękuję Ci Panie za nich. Byliśmy dziś do południa w kilku sklepach z kwiatami szukając cebulek tulipanów, które obiecałem przywieźć dzieciom w przedszkolu. Niestety nie jest to sezon na nie i zamiast tulipanów kupiłem inne piękne kwiaty. Pojechaliśmy też z Beatą do kościoła Ekumenicznego, w którym modlą się razem w każdą niedzielę protestanci i katolicy. Spotkałem się z kilkoma nowymi jak dla mnie rozwiązaniami zmierzającymi do jedności chrześcijan. Porozmawiałem sobie również z panią odpowiedzialną za kościół ze strony protestanckiej. Bardzo miła i oddana osoba. Później byliśmy na placu zabaw i w szkole katolickiej, w której uczy się Monika. Bardzo nowa i wspaniała szkoła. Miałem okazję porozmawiać z Moniki nauczycielką i zaproponowała korespondencję między dziećmi z jej klasy, a ich rówieśnikami z Polski. Może się uda. Zobaczymy. Muszę już kończyć bo nie zdążę. Nie wiem kiedy umieszczę ten mój zapis na serwerze. Po powrocie do Polski czeka na mnie mnóstwo pracy. Aż się boję. Dziękuję Ci Panie za ten czas, za nowe doświadczenia i za dobrych ludzi wśród, których mnie postawiłeś. <<<kliknij na datę, aby zobaczyć zdjęcia